Faza grupowa Mistrzostw Europy 2012 w piłce nożnej za nami. Przez kilkanaście dni sportowej rywalizacji poznaliśmy osiem drużyn, które awansowały do ćwierćfinałów i osiem zespołów, które z turniejem musiało się pożegnać. Faza grupowa była nadzwyczaj ciekawa - żadne spotkanie nie zakończyło się wynikiem bezbramkowym.
Najwięksi zwycięzcy - Niemcy
Podopieczni Joachima Loewa wyszli z grupy śmierci z kompletem zwycięstw i zdaniem większości są głównym faworytem do zdobycia trofeum. Niemcy w każdym meczu grali niezwykle uważnie, konsekwentnie realizowali założenia taktyczne i zasłużenie zdobyli dziewięć punktów. Teraz Niemców czeka pojedynek z Grekami, którzy nie powinni sprawić naszym zachodnim sąsiadom przykrej niespodzianki.
Najwięksi przegrani - Holendrzy
Pomarańczowi przyjechali na ukraińskie boiska w celu pokazania całemu światu, że srebrny medal na afrykańskim Mundialu był tylko krokiem przed wielkim sukcesem, jakim miał być triumf na EURO. Nic z tego. Holendrzy zagrali jak zbieranina indywidualności i po trzech porażkach spakowali walizki i pojechali do domu. Wielkimi przegranymi mogą czuć się również Rosjanie, którzy po zwycięstwie 4:1 nad Czechami zostali okrzyknięci faworytami turnieju, natomiast po remisie z Polską i skromnej porażce z Grekami pożegnali się z polskimi boiskami.
Największa niespodzianka - Grecja
Kiedy Grecy zremisowali 1:1 z Polakami, a następnie przegrali 1:2 z Czechami, wydawało się, że reprezentacja Hellady z turniejem pożegna się szybko i bezboleśnie. Rosjanie mieli Greków wdeptać w ziemię, lecz grecki bohater Karagounis po raz kolejny swoją nację zbawił i Grecy zagrają o półfinał z Niemcami. O cud będzie jednak jeszcze trudniej niż w meczu z Rosją.
Najwięksi pechowcy - Chorwaci
Chłopcy Bilicia zaczęli od spokojnej wygranej z Irlandią. Zremisowany mecz z Włochami zdecydowanie przybliżył Chorwatów do awansu, lecz w ostatniej kolejce pechowa porażka z Hiszpanią, błędne decyzje Wolfganga Starka i zwycięstwo Włochów nad Irlandczykami sprawiło, że reprezentanci Bałkanów z grupy C odpadli. Szkoda, bo futbol grali naprawdę ciekawy i niewiele brakowało, aby faworyzowana Hiszpania do domu pojechała.
A skoro już o błędach sędziowskich mowa, to wczoraj przeżyliśmy skandal numer dwa. Co prawda, sędziowie wczorajszego meczu Anglia-Ukraina słusznie nie uznali bramki dla gospodarzy turnieju, lecz gra powinna zostać przerwana wcześniej, kiedy napastnik Ukrainy znajdował się na pozycji spalonej. Chwilę później piłkę zza linii bramkowej wybił John Terry, lecz sędzia bramkowy mimo że był kilka metrów od futbolówki nie zanotował faktu, że wpadła ona do bramki. Tym razem los uśmiechnął się do Anglików i oddał reprezentacji Albionu, to co zabrał im na Mundialu w RPA w meczu z Niemcami, a Johnowi Terry'emu zrekompensował również bramkę widmo strzeloną przez Luisa Garcię w półfinale Ligi Mistrzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz