wtorek, 10 lipca 2012

Wiemy co dalej (?)


Ostatnimi czasy zastanawiałem się nad zakończeniem Europejskich Gawęd i dziś ta chwila nastała, gdyż znalazł się odpowiedni moment. Odezwał się Piechniczek.

Pogadankę naszego trenerskiego geniusza można znaleźć tu: Rafał Stec postanowił wszystko uwiecznić na blogu. Teraz jest już pewne, że skoro polską piłką rządzą ludzie wierzący, bądź pragnący wierzyć w sinusoidy, na kolejny wielki sukces, a takim w naszym wypadku będzie nim co najwyżej awans na Mistrzostwa Świata lub Europy, jeszcze trochę poczekamy. Nasza piłka odżyć może, owszem. Muszą jednak odejść z niej leśne dziadki i zostawić wszystko młodym, zdolnym, chcącym coś zmienić. Leśne dziadki nie odejdą prędko. Leśne dziadki kochają swoje stołki i jeśli nikt nie rozpęta w PZPN-ie prawdziwej burzy, to tymi stołkami leśne dziadki będą wymieniać się do...usranej śmierci. Brutalna prawda.

Kończę. Po EURO w polskiej piłce nie ma niczego. Tyle.

wtorek, 3 lipca 2012

Nie ma co narzekać


Przed rozpoczęciem polsko-ukraińskiego turnieju nie byłem pozytywnie nastawiony. Nauczony doświadczeniami z poprzednich wielkich imprez, obawiałem się, że od samego początku niemalże wszystkie drużyny postawią na asekuracyjny, defensywny styl gry, polegający przede wszystkim na unikaniu błędów własnych.

Na szczęście, faza grupowa rozwiała moje obawy. Już pierwszego dnia obejrzeliśmy grad goli w meczu Rosja-Czechy, a na pierwszy bezbramkowy remis musieliśmy czekać aż do ćwierćfinałów. Od samego początku drużyny nie kalkulowały, starając się w każdym meczu zdobyć komplet punktów. Koszmar fazy grupowej poprzedniego wielkiego turnieju, afrykańskiego Mundialu, w której aż sześć spotkań zakończyło się bezbramkowym remisem, a w kolejnych trzynastu padł wynik 1:0, odszedł w zapomnienie.

Powrócił w ćwierćfinałach, w których drużyny zagrały bojaźliwie, bez iskry i ofensywnego drygu, którym imponowały na początku turnieju. Na szczęście, był to jedynie niemiły przerywnik, gdyż w półfinałach było już zdecydowanie ciekawiej. Szkoda że interesującego turnieju nie zakończył pełen emocji finał, lecz w nim Hiszpanie wdrapali się na poziom dla Włochów nieosiągalny i wyszło jak wyszło. Po raz kolejny na wielkiej imprezie najciekawszym meczem był pojedynek Włochów z Niemcami. To już standard.

Mimo że reprezentacja Polski tradycyjnie ukończyła zawody na ostatnim miejscu, wstydzić się za ojczyznę nie musimy. Po pierwsze, kibice i zawodnicy ekip goszczących w naszym kraju wypowiadają się o Polakach w samych superlatywach, a po drugie, w tym roku nie musieliśmy przeżywać takich klęsk, jak porażka z Ekwadorem czy Portugalią. Do samego końca walczyliśmy o awans, lecz zabrakło nam trochę szczęścia i umiejętności. Szkoda.

Myślę, że ze swojej części EURO zadowoleni mogą być również Ukraińcy, choć nie tak bardzo jak Polacy. Po zakończeniu mistrzostw wielu dziennikarzy i ekspertów wypowiadało się, że turniej ten mogliśmy zorganizować sami. Myślę jednak, że Ukraińcy ucierpieli nieco przez polityczne zamieszanie panujące w tym kraju, które mogło nieco zakłócić przebieg piłkarskiego święta.

Bohaterami EURO 2012 zostali przede wszystkim Hiszpanie, którzy podbili kolejne państwo, rozwijając swoje potężne imperium. Niezwykle pozytywne wrażenie zostawili po sobie kibice Irlandii, którzy mimo braku zadowolenia z postawy swoich ulubieńców, ani na chwilę nie przestali ich wspierać. Nie zapomnimy także o Mario Balotellim, który od pierwszego dnia EURO stał się prawdziwą gwiazdą internetu. Przez trzy tygodnie byliśmy w stanie podziwiać styl w jakim SuperMario: ćwiczy wraz z drużyną, używa boiskowej chorągiewki, spożywa napój izotoniczny oraz celebruje zdobytą bramkę. Na sam koniec bohater półfinałowego spotkania Włochy-Niemcy zaginął, ale się znalazł. Nieźle, jak na kilkanaście dni.

Spoglądając na dokonania piłkarskie oraz osobowościowe, na wielkie oklaski zasłużył przede wszystkim Iker Casillas, który nie dość, że znów w fazie pucharowej bramki nie stracił i uratował Hiszpanom półfinał interwencjami w konkursie jedenastek, to jeszcze po raz kolejny udowodnił swoją klasę:

.
EURO minęło, lecz "Europejskich Gawęd" jeszcze nie zamykam. Myślę, że znajdę czas i chęci, aby naskrobać co nieco o krajobrazie, który ujrzeć możemy po rozegranej bitwie.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Hiszpańskie Imperium Piłkarskie

Kiedy wychodzili na finałowe spotkanie z drużyną Włoch w nich nie wierzyłem. Wydawali mi się wypaleni, przewidywalni i schematyczni. W dziewięćdziesiąt minut udowodnili mi, że nie miałem racji. Ani trochę.

Hiszpanie stworzyli imperium. Od roku 2008 dwukrotnie triumfowali w Mistrzostwach Europy i raz w Mistrzostwach Świata. Po drodze nie zgarnęli jedynie Pucharu Konfederacji, lecz to turniej o prestiżu niezwykle niskim. Co więcej, w trzech zwycięskich czempionatach Hiszpanie dominowali absolutnie. W fazie grupowej na dziewięć spotkań przegrali raz - na początek Mundialu ze Szwajcarią. W fazie pucharowej zanotowali oczywiście komplet zwycięstw, zdobyli czternaście bramek i nie stracili ani jednej! A dodać należy, że na drodze Hiszpanom dwukrotnie stawały takie potęgi jak: Włochy, Niemcy czy Portugalia. Żadna z tych reprezentacji wbić choćby gola Hiszpanii nie potrafiła. Dominacja.

Hiszpanie rozkochali w sobie piłkarski świat, kiedy w roku 2008 pod wodzą Aragonesa w pięknym stylu sięgnęli po trofeum Henry'ego Delauneya. Dwa lata później na afrykańskim Mundialu podopieczni nowego selekcjonera, Vicente del Bosque nie grali już tak efektownie, lecz swoje osiągnęli w co najmniej zadowalającym stylu. Podczas Mistrzostw Europy 2012 na hiszpańskie głowy spadła fala krytyki. Kibicom, zresztą całkiem słusznie, nie podobał się nudny styl gry Hiszpanów polegający na wymienianiu setek podań i wykorzystywaniu potknięć przeciwnika. Wczoraj La Furia Roja pokazała pazur i mimo że zaczęła bez nominalnego napastnika, od razu zepchnęła Włochów do defensywy. Akcje Hiszpanów były szybkie, ciekawe i wreszcie widać było ofensywne zacięcie obrońców tytułu. Co więcej, po objęciu dwubramkowego prowadzenia Hiszpanie nie spoczęli na laurach i nadal stawiali Włochom niezwykle trudne warunki. Skończyło się prawdziwym pogromem, który już przeszedł do historii - wcześniej tak wysoko w decydującym meczu Mistrzostw Europy nie wygrał nikt.

Hiszpanie dochowali się pokolenia, które nie dość, że wyszkoleniem technicznym dominuje nad przeciwnikami, to jeszcze nauczyło się wygrywać, triumfować. La Furia Roja w obliczu najtrudniejszych prób błędów nie popełnia. Jest skupiona, skoncentrowana i potrafi zadać nokautujący cios. Odporność psychiczna Hiszpanów testowana była już wielokrotnie. W ćwierćfinale Mistrzostw Europy 2008 musieli zmierzyć się w serii jedenastek z największym koszmarem Hiszpanów - Włochami. Wygrali. Dwa lata później po niezwykle zaciętym meczu potrafili w dogrywce rozstrzygnąć na własną korzyść finał Mistrzostw Świata. Kilka dni temu, mimo że pierwszą jedenastkę spudłował Xabi Alonso, Hiszpanie po raz kolejny nie spanikowali i konkurs rzutów karnych z Portugalią dał im przepustkę do finału. Hiszpanie stworzyli maszynę do wygrywania.

Niezwykłą siłą Imperium Hiszpańskiego jest również szeroka kadra. Na ławce Hiszpanii podczas Mundialu 2010 w każdym meczu zasiadał wielki gwiazdor Arsenalu - Cesc Fabregas, natomiast podczas polsko-ukraińskich mistrzostw rezerwowymi były takie postacie jak: Juan Manuel Mata czy Fernando Torres - niedawni triumfatorzy Ligi Mistrzów z londyńską Chelsea.

Wielu z nas zadaje sobie pytanie, czy Hiszpanie będą w stanie olbrzymi sukces powtórzyć na Mistrzostwach Świata 2014 w Brazylii. W Ameryce Południowej drużynie z Europy triumfować będzie trudno, ale La Furia Roja pokazała już, że jest nieśmiertelna. Większość zawodników sięgających wczoraj po Mistrzostwo Europy za dwa lata zagrać będzie mogła. Najstarsi: Iker Casillas, Xabi Alonso i Xavi będą mieli kolejno: 33, 33 i 34 lata, co piłkarskimi emerytami ich jeszcze czynić nie będzie. W szczególności presji wieku odczuwać nie powinien ten pierwszy, który udowodnił, że mimo upływu czasu, wciąż jest największą stąpającą po ziemi przeszkodą dla napastników rywali. Ponadto, oprócz starych wyjadaczy, do ofensywy szykują się młodzi: Javi Martinez i Iker Muniain z Athletic Bilbao czy Thiago Alcantara, Isaac Cuenca i Cristian Tello z Barcelony. Eksplodować może także talent Sergio Canalesa, a nawet w przypadku przedwczesnego odejścia na emeryturę Casillasa, w Manchesterze United szkoli się wielki następca - David de Gea. Przerażające.

Hiszpania zawładnęła jednak nie tylko futbolem reprezentacyjnym. Pojedynki Realu Madryt z FC Barceloną w Primera Division zawsze uznawane były za klasyki w każdym zakątku świata, lecz w ostatnich latach jeszcze zyskały na popularności. Co więcej, od sezonu 2008/2009 przynajmniej jedna drużyna z Hiszpanii dochodziła do półfinału: Barcelona, która w najlepszej czwórce znajdowała się co sezon, dwukrotnie zdobywając puchar oraz Real Madryt, który od dwóch sezonów również do półfinałów dochodzi. Hiszpańską dominację ujrzeliśmy również w Lidze Europy, gdzie na czterech półfinalistów, trzech było z kraju ze stolicą w Madrycie, a finał był już wewnętrznym pojedynkiem między stołecznym Atletico a Athletikiem Bilbao. Kończąc wywody o hiszpańskim futbolu klubowym, wspomnieć należy również, że oprócz miejscowej młodzieży, grać i rozwijać się tu chcą największe światowe gwiazdy. Z Manchesteru United do Realu Madryt przybył Cristiano Ronaldo i pozostać w Hiszpanii chce. Z Milanu przeprowadził się Kaka, trenerskich szlifów szukają tutaj wschodzące gwiazdy niemieckiej piłki: Mesut Oezil i Sami Khedira, miliony zarabiają latynoamerykańscy przybysze: Marcelo, Angel di Maria i Gonzalo Higuain, który walczy o miejsce w składzie z francuskim żądłem zwanym Karimem Benzemą. O tym, że w koszulce Barcelona biega najmniejszy zabójca świata, Lionel Messi wspominać nie muszę. Raj na ziemi.

niedziela, 1 lipca 2012

Finał [na żywo]


18:35 Do rozpoczęcia finałowej batalii między Włochami a Hiszpanami pozostało jeszcze trochę czasu, lecz blogowanie na żywo rozpoczynam już teraz. Co mi tam szkodzi. Faworytem spotkania finałowego będą Włosi, bo mają czym zaskoczyć. Taktyka Hiszpanów znana jest od dawna i mimo że dotarli aż do Kijowa, wydaje się że coraz więcej reprezentacji dobrze wie, jak La Furię Roję rozgryźć. W tym turnieju udowodnili to... Włosi, którzy na samym początku fazy grupowej urwali Hiszpanom punkt, a przez kilka minut nawet w meczu prowadzili. Podopieczni Cesare Prandellego z dnia na dzień grają coraz lepiej. W meczu z Niemcami przebudził się Mario Balotelli, który na pewno będzie chciał zostać głównym bohaterem EURO. Gwiazdą internetu już został. Włosi grają ciekawiej, ofensywniej i mimo że to kadra Hiszpanii wydaje się być zdecydowanie szersza, to reprezentanci Półwyspu Apenińskiego nabyli niezwykłe umiejętności przystosowania się do warunków panujących na boisku. Zagrajmy 3-5-2? Nie ma problemu. 4-4-2? A jakże, proste. Wykluczyliście nam z gry Pirlo? Montolivo rozegra, spokojnie.
Hiszpanie skazani na porażkę nie są, ale będą mieli niezwykle trudno.

18:54 Jeśli przypuszczalne składy potwierdzą się, to: (i) w Hiszpanii zagra jeden zawodnik, który w tym sezonie nie zdobył żadnego trofeum - Jordi Alba. We Włoszech takich panów naliczymy więcej: Balzaretti, Montolivo, de Rossi i Cassano, (ii) w Hiszpanii zagra jeden zawodnik, który nie był w kadrze podczas ostatniego wielkiego triumfu reprezentacji - Jordi Alba. We Włoszech triumf na Mundialu 2006 pamiętają: Buffon, Barzagli, De Rossi i Pirlo. Squadra Azzurra jest bardziej głodna sukcesu?

19:55 Poznaliśmy składy, dużych zaskoczeń nie ma. Pojawił się Abate zamiast Balzarettiego, lecz powyższych statystyk nie zmienił. Hiszpania zagra bez napastnika i mam nadzieję, że zostaną za to ukarani.

Hiszpania: Casillas - Arbeloa, Piqué, Ramos, Alba - Busquets, Xabi, Xavi, Iniesta, Silva i Fabregas
Włochy: Buffon - Abate, Bonucci, Barzagli, Chiellini - Marchisio, Pirlo, De Rossi, Montolivo - Balotelli, Cassano

20:28 Mundial 2010 wygrali Hiszpanie, EURO 2008 również padło łupem tejże reprezentacji, w Mistrzostwach Świata 2006 najlepsi okazali się Włosi. Dzisiejszy finał potwierdza, że mamy całkowitą dominację tych dwóch nacji we współczesnym futbolowym świecie. Do 2014 roku to się nie zmieni.

20:42 Wyczułem wielkie widowisko przed mecze Włochy-Niemcy. Teraz też czuję, że zapamiętamy ten wieczór na długo. Miejmy nadzieję, że końcówka EURO będzie dla nas tak ciekawa jak początek. Włosi znowu odśpiewali hymn z taką siłą, jakby przed meczem chcieli już wgnieść przeciwnika w ziemię.

21:03 Ściskam kciuki za Włochów, przyznam, ale brawa biję Hiszpanom, bo wreszcie zaczęli od ofensywy. La Furia Roja pozbyła się bezcelowego klepania i jeśli ma tak dalej to wyglądać, narzekać nie będę.

21:39 Przed meczem myślałem, że będący na fali Włosi pójdą za ciosem. Sądziłem, że Hiszpania nie ma do zaoferowania nic więcej niż miała do tej pory. Myliłem się. Na szczęście. W Kijowie oglądamy niezwykle ciekawy finał i choć to Hiszpanie wygrywają 2:0, wydaje się, że nie wszystko jest jeszcze przesądzone. Podopieczni Vicente del Bosque usypali nas przez cały turniej, grali nudno, schematycznie. Obudzili się w dogrywce meczu z Portugalią i ich ofensywa trwa nadal. Taką Hiszpanię pokochałem w roku 2008 i nie miałbym nic przeciwko, jeśliby taka Hiszpania triumfowała na Ukrainie. La Furia Roja wyciągnęła wnioski z grupowego pojedynku i mimo że gra bez klasycznego napastnika, na razie pokazuje Włochom miejsce w szeregu. Chłopcy Prandellego próbują, grają nieźle, ale wydaje się, że to za mało. Po raz kolejny świetnie w bramce spisuje się Iker Casillas, który po tym finale może zostać pierwszym bramkarzem sięgającym po Złotą Piłkę.

22:09 Wielki dramat Włochów. Thiago Motta w wyniku kontuzji opuszcza boisko i szansę Włochów spadły do absolutnego minimum. I wcale nie dlatego, że włoski Brazylijczyk jest niezbędnym elementem tej układanki. Do końca meczu Włosi będą grali w dziesiątkę, gdyż Motta gry kontynuować nie może, a zmian Prandelli nie ma. Szkoda.

22:20 Mam wielki niedosyt. Ten finał skończył się zbyt wcześnie. Pojedynek Włochów z Hiszpanami mógł elektryzować nas do samego końca, lecz wszystko zakończyło się w 62. minucie, kiedy z boiska na noszach zszedł Thiago Motta. Szkoda, że w takich momentach UEFA nie zezwala na dodatkową zmianę, lecz to dyskusja na oddzielną notkę. Szkoda, że finałem musimy przestać się cieszyć tak szybko i że nie trwa on pełnych dziewięćdziesięciu minut. Szkoda.

22:40 Hiszpanie wygrali EURO 2012 i zdobyli trzeci wielki tytuł z kolei. Mimo że La Furia Roja nie zachwycała, grała destrukcyjnie, nudno i nieprzyjemnie dla oka, w finale wspięła się na absolutne wyżyny. Docenić należy, że podczas całego turnieju Hiszpanie nie przegrali ani razu. Zremisowali na początku turnieju z Włochami, lecz potem nie dość, że nie stracili punktów, to nie stracili nawet jednej bramki. Hiszpanie stworzyli maszynę do wygrywania, której nikt nie był w stanie zatrzymać i zasłużenie sięgnęli po trofeum w Kijowie. Żyjemy w erze Hiszpanii i musimy ten fakt przyjąć do wiadomości. Więcej napiszę jutro. Czas na podsumowania mamy. Przeżyliśmy niezwykle ciekawy turniej. Ćwierćfinały są tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.